A A A
drukujAle zmiany

Afrykańska sawanna w środku Zamościa

13-01-2015

Śpią na stojąco, potrafią wypatrzeć drapieżnika nawet z odległości 5 km, a plamy na ich ciele są jak linie papilarne, unikatowe dla każdego osobnika. Mowa o żyrafach, które w sierpniu wprowadziły się do zamojskiego zoo. Zamieszkały w komfortowych warunkach, które stworzono przy wsparciu środków unijnych z Regionalnego Programu Operacyjnego.

- To wielki dzień dla naszego ogrodu. Po raz pierwszy będziemy eksponować żyrafy, zwierzęta z wielkiej czwórki afrykańskiej, które są wyznacznikiem klasy i jakości każdego zoo. Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że ten dzień w końcu przyszedł - tak na gorąco komentował wydarzenia z 20 września 2014 roku dyrektor ogrodu zoologicznego w Zamościu Grzegorz Garbuz.

Wtedy turyści i mieszkańcy Zamościa po raz pierwszy mogli na żywo zobaczyć nowych lokatorów zoo, czyli trzy żyrafy afrykańskie. Sprowadzono je z Niemiec. Wszystkie są samcami. Dwa mają po 2,5 roku. Trzeci jest najstarszy, liczy 10 lat. - Taka była decyzja koordynatora, który jest zdania, że starszy samiec obejmie przywództwo nad grupą i nauczy pozostałych społecznego zachowania - wyjaśnia dyrektor Garbuz.

Zaprzyjaźnili się w transporcie

Ngombe, samiec żyrafy siatkowanej, przybył z Kolonii. Jego współlokator, Mugambi - żyrafa Rothschilda - dotychczas mieszkał w Hamburgu. Do Zamościa trafiły jednym transportem. Ogród musiał wynająć do tego celu specjalistyczną firmę, która posiadała doświadczenie logistyczne w transporcie tak dużych zwierząt. Specjalne szkolenia przeszedł też personel, który opiekuje się nowymi lokatorami. - Ngombe nie miał ochoty wychodzić z przyczepy przez dobre kilkanaście minut. Wolał obwąchiwać się w środku z zaprzyjaźnionym w czasie podróży osobnikiem. Musieliśmy użyć podstępu. Pomogła w tym świeża gałąź akacji, którą kusiliśmy zwierzę. Po kilku minutach udało się nakłonić go do wyjścia. Z drugim samcem było mniej problemów. Mugambi wysiadł bez większych oporów, podążając za swoim kolegą - opisuje Łukasz Sułowski, wicedyrektor zamojskiego ogrodu zoologicznego.

Żyrafy szybko przyzwyczaiły się do nowego miejsca, ale nie obyło się bez stresu. Mimo, że urodziły się w niewoli zachowały zapisaną w genach płochliwość. - Przestraszyły je syreny wyjące z okazji 1 września. Przerażone przez kilka godzin stały unieruchomione, nie wiedząc czy już mają uciekać, czy może za chwilę. Na szczęście nerwy odpuściły - z ulgą przyznaje Sułowski. Zdecydowanie najkrótszą drogę do przebycia miał trzeci z samców, Lengai, który dotarł do Zamościa prosto z Erfurtu. Podobnie, jak Ngombe reprezentuje podgatunek żyrafy siatkowanej. Nie dał się we znaki podczas rozładunku. Zaledwie chwilę po otwarciu drzwi do stajni bez ociągania się wyszedł z przyczepy

Dlaczego zoo ma tylko samce? - Ogrody, które decydują się na trudną hodowlę żyraf zawsze zaczynają od samców. Jest ich zawsze nadwyżka, gdyż są mniej wartościowe. Samiec żyrafy na wolnym rynku kosztuje nawet do 50 tys. euro, zaś samica ponad 70 tys. euro. Natomiast my pozyskaliśmy zwierzęta bezpłatnie, płacąc jedynie za transport - tłumaczy dyrektor zamojskiego zoo.

Podstawą wyżywienia żyraf jest liściarka, czyli gałęzie kilku gatunków drzew z liśćmi. - Wiosną, latem i jesienią podajemy liściarkę ze świeżych liści, a w zimie z suszonych. Ponadto żyrafy karmimy sianem z lucerny i specjalistycznymi granulatami dla żyraf, czeskiej produkcji - mówi dyrektor Garbuz. Pokarm sprawdza się w ogrodach zoologicznych naszych południowych sąsiadów, a do tego jest dość tani, dlatego uznano go, za najlepszy wybór. Żyrafa to potężne, ważące ponad tonę zwierzę. Oczywiście, jest też najwyższym zwierzęciem na ziemi. Dorosły samiec może bez trudu zajrzeć do okna na drugim piętrze. To powoduje, że potrzebuje solidnej dawki jedzenia. Nowi mieszkańcy pawilonu sawanny afrykańskiej w ciągu roku będą w stanie skonsumować prawie 50 ton karmy.

Cały artykuł można przeczytać w 4 numerze biuletynu "Puls Regionu".

wróć
Twoja opinia
RPOWL na youtube